poniedziałek, 12 stycznia 2015

Ewolucja



Nasi dalecy przodkowie zeszli kiedyś z drzewa by rozpocząć w miarę wyprostowane życie. 
Z prostowaniem życia jest jak z prostowaniem dróg na skróty. "Kto drogi prostuje w domu nie nocuje" mówi ludowe przysłowie. Właśnie dosyć boleśnie przekonałem się o kilku prawdach życiowych związanych z postawą wyprostowaną, prostym życiem i spoglądaniem na świat z kociej perspektywy...
Zacznijmy jednak od początku. Kilka dni temu wziąłem się za noszenie drewna na opał. Robota prosta i rutynowa. Co prawda kolejny orkan usiłował mi odrobinę w tych codziennych czynnościach przeszkodzić, ale dałem radę. Przy okazji roboty na zewnątrz wyczyściłem jeszcze kilka desek na zleconą pracę dla pewnego stowarzyszenia. Wszystko poszło sprawnie, deski wyczyszczone czekają na dalszą obróbkę. Następnego dnia jednak zaczęły się kłopoty. Przy noszeniu drewna zapewne lekko się zgrzałem, zaś przy czyszczeniu desek wicherek zrobił swoje, omiatając mi plecy swym chłodnym tchnieniem. W ciągu kilku chwil zapalenie korzonków zmieniło moją postawę z wyprostowanej w niemożebnie pogiętą, a moje proste życie stało się dziwnie i boleśnie skomplikowane. Zwykłe czynności życiowe mają teraz smak wyczynu i grymas wykrzywionej z bólu gęby. Koty spieprzają przede mną przerażone tym, że poruszam się na czterech łapach jak one, a ja tylko chcę podłożyć drewna do kominka... Pisanie tego tekstu też jest wyczynem.  Na szczęście leżenie na plecach z podgiętymi nogami pozwala na w miarę normalne podtrzymywanie laptopa. Przy tej bezradnej chorobie przydałoby się żyć bez grawitacji. Zwykłe odepchnięcie małym palcem i o ile łatwiej byłoby się poruszać... 
Ewolucja czasem zawodzi, mam nadzieję, że mój przypadek nie jest trwałą zmianą przejścia z postawy wyprostowanej do tej, no pogiętej...