środa, 30 grudnia 2015

Królowa Śniegu

Królowa Śniegu- fotorelacja z prób i przedstawienia.

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Próba do przedstawienia. autor Natalia Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa

Przedstawienie fot. P. Hałasa



poniedziałek, 21 grudnia 2015

Grillo-wędzarnia z hydroforu

Fotki są już gdzieś na blogu, ale dla zobrazowania...


Wycieczki na złomowiska, to może nie codzienność, ale na pewno już infekcja. Ludzie potrafią wyrzucać różne rzeczy- od puszek po zabytki. O te ostatnie trudno walczyć, ale czasem ze zwykłych rzeczy powstają niezwykłe wynalazki...

Zalety grillo-wędzarni mobilnej. Podstawową jest możliwość olewania wiatru i zimna... Stacjonarne dobrze działają w lecie, przy stabilnych temperaturach. Te drewniane z paleniskiem zakopanym w ziemi działają przy stałym wietrze. Kiedy się zmieni i zacznie wiać w palenisko, zaczyna się pieczenie. Temperatury w komorze wędzalniczej nie daje się opanować. "Lokomotywę" wystarczy obrócić i wszystko działa jak należy...

Co będzie potrzebne... Przede wszystkim trzy zbiorniki. Zaczynając od dołu, wykorzystałem zbiornik sprężonego powietrza z ciężarówki, potem długie cygaro lpg na grilla i ustawiony pionowo 200l hydrofor jako komorę wędzalniczą. Wszystko zespawane łącznikami z rur fi 80 o grubości ścianki 6mm. Konstrukcja podwozia z rur stalowych o przekroju około 30mm. Koła można zaadoptować z maszyn rolniczych. W moim przypadku wyłącznie to skrętne. Główne zostały zbudowane z obręczy z beczki, za tuleje osi posłużyły rurki, szprychy powstały z prętów zbrojeniowych o średnicy 10mm.
Ze sprzętu, wiadomo- spawarka i kątówka, młotek, kowadło lub kawałek kolejowej szyny, kilka metrów bieżących płaskownika 20x5mm, zawiasy i rura kominowa z daszkiem, choć akurat daszek zrobiłem sam. Do tego ruszt dopasowany do wielości zbiornika użytego na grill. Można dobrać i dociąć lub zrobić we własnym zakresie. Wiadomo najlepszy z nierdzewki, ale ze zwykłej stali też da radę. Całość po zewnętrznej pomalowana farbą żaroodporną. Powłoka wymaga wygrzania w temperaturze minimum 160 stopni. Najszybciej robi się to rozpalając w kolejnych zbiornikach ogień. Dobrze jest przy tym używać drewna liściastego, żeby nie osadziła się smoła z żywicy.

Jeśli ktoś myśli, że do tego wszystkiego jest potrzebny choćby rysunek, to się mocno myli. Ja nawet nie mierzę poszczególnych elementów miarką. Przykładam, zaznaczam, odcinam i spawam. Dobrze jest wyznaczyć tylko grill w poziomie, żeby kiełbaski się nie turlały po ruszcie... Reszta wszystko na oko. O pionie i poziomie na oko już gdzieś pisałem :)

Jak się w tym wędzi?
Bardzo ekonomicznie, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na drewno. Mogę sobie pozwolić na wędzenie samym drewnem wiśniowym. Do tego trudno jest przegrzać komorę powyżej 60 stopni. Przy odpowiednim paleniu można wędzić nawet 20 stopniowym dymem. Oczywiście przy niskiej temperaturze zewnętrznej. Nie jest to wędzarnia przemysłowa, ale jak na nasze potrzeby spokojnie wystarcza. Niestety albo raczej stety, z uwagi na szerokie zainteresowanie własnymi wyrobami wędliniarskimi dalszej rodziny i znajomych trzeba będzie zbudować coś większego, ale lokomotywa i tak nie pozostanie bezużyteczna.
Zintegrowane zbiorniki jeszcze nie w pełni pomalowane farbą żaroodporną

Brak jeszcze zamknięcia dekla grilla w środkowym zbiorniku i stelaża pod stolik nad paleniskiem

Tutaj już po malowaniu i wygrzaniu farby. Powłoka jest naprawdę wytrzymała.
P.S. Z uwagi na dość spore zainteresowanie tematem budowy lokomotywy, proszę kierować pytania w komentarzach, postaram się udzielić odpowiedzi w znośnym terminie.

niedziela, 20 grudnia 2015

Wichry

Odludzie bez wiatru, to dość rzadkie zjawisko. Zwykle nawet w spokojne pogodowo dni wiatrowskaz ma co robić. O ile zwykłe wiatry zbytnio nie przeszkadzają, o tyle w przypadku wszelkich orkanów i innych niżowych wichrów robi się już mniej ciekawie. Ostatniej niedzieli dość silny wiatr wyłamał naszego kasztanowca. Drzewo nie wyglądało do tej pory na chore, jednak jak się okazało nie dość silnie było związane z Matką Ziemią. Jeden z korzeni obumarł i to przypieczętowało jego los...







Wiatr ułożył drzewo w jedynym w miarę bezpiecznym kierunku. Czasem odrobina szczęścia w nieszczęściu się przydaje. Jak widać dysponuję teraz sporą ilością materiału do rzeźbienia. Póki co jednak czeka mnie sporo roboty z uprzątnięciem tego klocka.

sobota, 19 grudnia 2015

Odludne patenty

Życie z dala od ludzi wiąże się z samowystarczalnością. Nie da się tego uniknąć. Choćby w minimalnym stopniu trzeba sobie umieć radzić samodzielnie, albo liczyć na czyjąś pomoc. Nie zawsze dobrzy ludzie mają czas, żeby przyturlać się na odludzie. Do tego warunki drogowe jakie akurat panują nie sprzyjają wizytom zwykłymi samochodami. Nasza droga przypomina poligonową, na której częściej można spotkać czołg niż osobówkę. Tonie w błocie i mało który pojazd jest w stanie nie zapaść się w głębokie koleiny.
Ponieważ trwa budowa letniej kuchni potrzebowałem skonstruować wózek do przewozu ponad dwustu kilogramowych belek. Pierwszy wózek zrobiony zaraz po przeprowadzce dostał już wystarczająco w kość. Rowerowe koła nie wytrzymały obciążeń. W jednym udało mi się nawet rozwalić oś, która najzwyczajniej pękła. Cóż było robić... Kupiłem dwa koła do taczki, z kawałków profilu zrobiłem ramkę. Wszystko razem wygląda tak-



Jak widać siedmio metrowa belka położona na wózek robi wrażenie. Ustawiając wózek w odpowiednim miejscu można spokojnie manewrować tym kawałkiem drewna mimo sporej masy jaką trzeba pchać. Przewóz siedmiu belek podobnej długości na odległość 50m zajął mi około godziny. Prawie dwie tony drewna i tylko jeden element napędzający- moje ręce i nogi. Da się :) trzeba tylko pomyśleć.

Aktualizacja

Jesień minęła jak poranna mgła. Przymrozki szybko uporały się z liśćmi, nie dając szansy na radość z przyglądania się żółciom i czerwieniom. Wszystko zdmuchnęły potężne wichry, które przetaczały się kolejno nad odludziem. Ostatni 13 grudnia powalił naszego potężnego kasztanowca niczym zabawkę. Jak zwykle, gdy kończy się żywot jakiejś trwającej na odludziu istoty, tak i tym razem dość mocno przeżyliśmy tą stratę. Na szczęście nic poważnego nikomu się nie stało. Pień przygniótł ułożone deski szalunkowe i czeka na uprzątnięcie. Większość drewna zostanie spożytkowana na rzeźby, więc w jakimś sensie ofiara kasztanowca nie pójdzie na marne. Mimo tego kasztanowiec zdecydowanie lepiej wyglądał trzymając pion. Teraz w miejscu gdzie rósł niebo razi pustką.

Na początku listopada, w ciągu kilku dni energetycy rozebrali psującą widoki na las linię wysokiego napięcia. Przewody zdemontowano, a słupy po odcięciu nóg od fundamentów poprzewracała koparka. Leżą tak nieboraki pogięte do tej pory, ponieważ nie da się do nich niczym dojechać. Pola rozmiękły od jesiennych opadów skutecznie broniąc dostępu. Nasza radość związana z uwolnieniem krajobrazu od szpecących kratownic była trochę przedwczesna. Przez całą resztę listopada ekipy budowlane wykonywały fundamenty pod nowe słupy. Wielka wiertnica wgryzała się na osiem metrów w głąb ziemi, potem otwór był wypełniany zbrojeniem i betonem. Nim jednak zaczęły się jakiekolwiek prace, drogowcy przystąpili do utwardzania naszej drogi, którą przedłużono na wprost przez pola. Kilkaset wywrotek gruzu zostało wysypane w rozmiękłą ziemię i wyrównane maszynami. Niestety nie na odcinku dochodzącym do odludzia. Nasz kawałek drogi został zdewastowany przez kilkudziesięcio tonowe betoniarki i wywrotki. Remont drogi zapowiedziano dopiero wiosną po zakończeniu budowy nowej linii wysokiego napięcia. Do tego czasu jedynym środkiem transportu jakim można dojechać do domu jest samochód terenowy. Większość osobówek zawraca ubłocona już na początku drogi. Nieliczni szaleńcy pozostawiali w błocie plastikowe wyposażenie swoich pojazdów sterczące pomiędzy głębokimi do kolan koleinami. Nawet ekipy budowlane czekają na mróz z montażem nowych słupów, bo dojazd do fundamentów nawet dla specjalistycznych pojazdów terenowych jest mocno utrudniony.

Na samym odludziu działania idą swoim tempem. Zakres aktualnych prac określa panująca pogoda i warunki jakie stwarza. W ciągu trzech miesięcy została zrobiona nowa nitka kanalizacji łącząca przyszłą kuchnię letnią i zbudowaną przy niej toaletę z oczyszczalnią. Zostały wykonane ławy fundamentowe i część ścian zewnętrznych, a także podstawa komina. Na ścianie warsztatu została przymocowana belka, która będzie podtrzymywała krokwie dachu nad kuchnią i toaletą. Do ściany zewnętrznej zamocowałem belkę podwalinową na wbetonowane kotwy. Na niej będą oparte słupy i krokwie. W obrysie ścian zrobiłem podsypkę pod posadzkę, udało się ją nawet zagęścić, choć łatwo nie było, ponieważ zagęszczarka wibrując tworzyła piaskowe bajoro z mokrej podsypki i sama w nim tonęła. Kiedy pogoda nie sprzyja pracom budowlanym zabieram się do roboty w warsztacie. Właśnie kończę budować giętarkę do blachy. Powstaje ze złomu i jak oceniam jej koszt będzie siedmiokrotnie niższy niż sprzęt dostępny na rynku. Do tego konstrukcja będzie mogła być demontowana i bez kłopotu przechowywana. Giętarka, której do tej pory używałem była pożyczona i ważyła około trzystu kilogramów. Jakiekolwiek przestawianie takiego ciężaru było problemem. Wróciła więc do właściciela. Niestety tego typu sprzęt jest niezbędny przy wykonywaniu obróbek dachowych. Trzeba było więc zbudować własną. Może nie jest profesjonalna i można giąć nią arkusz blachy szeroki na 125cm, ale na moje potrzeby jest w sam raz. Przyda się zapewne jeszcze przy rozbudowie odludnej infrastruktury.

Budowa na etapie fundamentów, na szczęście już jesteśmy trochę wyżej.

Prowizoryczne zadaszenie miało powierzchnię 60m2 i się nie przydało, choć prognozy pogody były kiepskie...

czwartek, 29 października 2015

Test

Jakiś czas temu w ciągu 72 godzin, ponad 70 osób przewinęło się przez odludzie, podczas dwóch imprez integracyjno-rekreacyjnych. To siedmiokrotnie więcej niż ilość mieszkańców naszej wsi...

Zaczęło się od całego autokaru przedszkolaków. Wpadli niosąc ze sobą charakterystyczne, rozemocjonowane piski wypuszczonych na wolność mieszczuchów. Po opróżnieniu plecaków z chipsów i coli zaczęli zbierać kasztany, w czym musiałem im pomagać, ponieważ kasztany jeszcze czuły lato... i nie zważając na zachęcające do opadania pokrzykiwania maluchów wisiały kurczowo uczepione gałęzi mimo silnego wiatru. Po napełnieniu plecaków brązowym szczęściem rozpoczęło się pieczenie kiełbasek i ziemniaków, wszak cała impreza z założenia miała być Świętem Pieczonego Ziemniaka. Trzy godziny szalonych zabaw minęły nie wiadomo kiedy. Dzieciaki brudne i szczęśliwe machały nam na pożegnanie w rozbujanym na zdewastowanej drodze autobusie.

"Pieczony Ziemniak" miał dać dzieciakom radość swobodnej zabawy na łonie natury. Mając w pamięci umorusane buzie w szerokim uśmiechu, myślę, że ten test zaliczyliśmy doskonale. Biorąc pod uwagę zaś sprawy organizacyjne dotyczące tego typu działań, musimy stworzyć bazę logistyczną, gotową na przyjęcie do 50 osób. To jak na razie główny cel dalszych prac nad utworzeniem Szkoły Żywiołów.

Druga część testu była o wiele bardziej skomplikowana. Po pierwsze pogoda spowodowała, że musieliśmy  zmieścić się pod dachem. Przy ponad trzydziestu dorosłych i dzieciach było to spore wyzwanie. Wiata zdała egzamin, jako miejsce biesiady i ochrony przed kiepską pogodą. Zabawa była przednia i jeszcze długo w noc echo niosło po roztoczańskich pagórkach "Góralu, czy ci nie żal..."

Obie imprezy przyniosły wiele zadowolenia, ale także cennych obserwacji i wniosków na przyszłość. Do wiosny zostało pół roku i w tym czasie musimy ostro pracować nad dostosowaniem odludzia na potrzeby Szkoły Żywiołów, tak by można było tu wygodnie i spokojnie mieszkać i wydajnie pracować niosąc zadowolenie wszystkim naszym gościom.


piątek, 4 września 2015

Odludzie i Szkoła Żywiołów

Bycie w swoim Żywiole, to niesamowity stan, w którym robi się to, co człowiek kocha i jednocześnie potrafi, i w czym jest dobry. To nie musi być jedna pasja. Jestem chyba tego najlepszym przykładem. Od jakiegoś czasu rozmyślałem w jaki sposób połączyć je wszystkie w jedną. Olśnienie przyszło wraz z obejrzeniem krótkiego filmiku z prelekcją Kena Robinsona. Może i na Ciebie podziała równie inspirująco...


Rzeźba, czy malarstwo, majsterkowanie, żeglarstwo, surwiwal... całkiem tego sporo, a z każdym dniem coraz to nowe zainteresowania i pasje. Jednak żadnej z nich nie mógłbym poświęcić się całkowicie kosztem innych. Wiele z nich stało się codziennością, choćby dlatego, że wykorzystuję je w naszym życiu na odludziu. Jest jednak jedna pasja, która połączyła wszystkie inne. To właśnie było owo olśnienie. Uwielbiam pracę z dzieciakami. Postanowiłem powołać do życia szkołę, w której będą mogły odkrywać swoje talenty, przeżywać swoje pasje i być w swoich Żywiołach.

"Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu."

Chyba zbyt długo wykonywałem zawody, które z założenia dawały złudne poczucie bezpieczeństwa. Miłości w tym nie było żadnej. Owszem robiłem, co do mnie należało, najlepiej jak potrafiłem, ale z czasem pokłady energii uległy wypaleniu. W normalnej szkole też nie mógłbym pracować. Biurokracja, sztuczne bariery, ciągła walka o swoje racje, to wszystko nie dla mnie.

Czym więc będzie Szkoła Żywiołów? Z pewnością nie będzie przypominała klasycznej szkoły. Będzie miejscem, w którym dzieciaki będą odkrywały swoje talenty i rozwijały zainteresowania w sposób całkowicie odmienny od tego, co oferuje ciągle "reformowany" system edukacji. Poprzez zabawę, grę, zajęcia teatralne, artystyczne i techniczne, kontakt z przyrodą w naturalnym środowisku, z dala od wirtualnej rzeczywistości, w jakiej bywają na co dzień, będą mogły odkryć siebie i rozwijać swoją kreatywność. To tylko mały fragment tego czym będzie Szkoła Żywiołów. 
Ambitnie? Tak ma być :)
"Problemem większości z nas nie jest to, że mierzymy za wysoko i nam się nie udaje – ale to, że mierzymy za nisko i odnosimy sukces."

piątek, 24 lipca 2015

Trochę się pozmieniało...

Od jakiegoś czasu wpisy się urwały za sprawą nawału roboty. Mamy połączenie ewolucji z rewolucją, ale hybrydy są ostatnio modne. Odludzie, jak twierdzą nieliczni odwiedzający zmieniło się w sposób niebywały. Nawet sami zaczynamy to zauważać, choć to dopiero początek działań i sporo pracy jeszcze przed nami... Ewolucyjnie zmieniają otoczenie rośliny, rewolucyjnie my.

Taras wreszcie otrzymał obudowę
I umeblowanie

Lewy profil
Kawałek prawego
Kolejne ptaszysko uratowane, ku chwale ratujących obrabia pomniki w Zamościu ;)
Rabatka przy studni, teraz troszkę bardziej ukwiecona
Ślimaki nie koniecznie są miłe, ale ten akurat jest, pewnie dlatego, że wydłubałem go własnoręcznie.


Prawdziwa rewolucja zacznie jesienią. Zainspirowani książkami Kena Robinsona zaczynamy przygotowywać programy warsztatów Szkoły Żywiołów. Więcej na ten temat w nieodległej przyszłości. Na razie krótki film.