piątek, 5 września 2014

"Przechyla się ku jesieni ziemia..."

Dla wszystkich sympatyków bocianów, a jednego boćka w szczególności... Kajtek ma się dobrze. Przez chwilę miał jakąś niedyspozycję skrzydła. Prostował tylko jedno, drugiego starał się nie nadwyrężać. Być może podczas naszej nieobecności doszło do jakiejś bijatyki z Frędzlem. Bo ten cały czas próbuje objąć stanowisko przewodnika stada, lub choćby o jedno pięterko wznieść się w jego hierarchii. W każdym razie wszystko wydaje się być w porządku, poza jednym- bociek nie lata. Nie próbuje nawet podlatywać wykorzystując silniejsze podmuchy wiatru. Kroczy po całej posesji i w razie zagrożenia podbiega na piwniczkę.
W pierwszym stadium rekonwalescencji niemożność latania była jak najbardziej wskazana. Jednak teraz zastanawiam się, czy przypadkiem Kajtek nie przeszedł jakiegoś urazu uniemożliwiającego mu latanie. Jeśli tak jest, to raczej nie będzie szansy na przywrócenie mu pełnej sprawności. Pozostanie mu przemierzać świat na piechotę.
W czasie kiedy Kajtek wyskubuje z trawy swoje robacze przysmaki ja kombinuję w jaki sposób zapewnić mu jakieś pomieszczenie na zimę. Garaż odpada, bo nie ma możliwości zapewnienia mu swobodnego wychodzenia na zewnątrz. Pozostanie mi pewnie zbudować jakiś gołębnik przystosowany do garażowania naszego przerośniętego nielota. Póki co śniegi nas nie zasypują, a nawet spore przymrozki może spokojnie przetrwać na piwniczce. W kolejce do swojego mieszkania czeka jeszcze Frędzel. Niestety nasze psy nie potrafią dogadać się co do wspólnego zamieszkania pod jednym dachem. W tej chwili obowiązuje zasada, że kto pierwszy wpadnie do budy, ten mieszka. Co dla Frędzla często kończy się noclegiem na "tarasie" budy.

Przez kiepską pogodę żniwa trwają do dziś i w ciepłe popołudnia po polach hasają stada bizonów kosząc ostatki zbóż. Liście na brzozach nabierają złocistego dopełnienia  i połyskują pod każdym tchnieniem wiatru. Za chwilę złoto zwycięży z zielenią i przeważy przynosząc prawdziwą jesień. Poranne mgły prześwietlane wschodzącym słońcem tworzą niesamowite odcienie różobłękitów, których w żaden sposób nie da się odtworzyć przy pomocy pędzla. "Przechyla się ku jesieni ziemia..."

Mieszkając w mieście człowiek buntuje się przeciwko odejściu lata. Kiedy jednak wrośnie się już w otaczającą przyrodę z dala od betonowych ścian jesień przynosi ukojenie i chwilę zadumy. Po przesyconym znojną pracą lecie daje złapać oddech przed przekopywaniem zimowych dekoracji. Człowiek może skorzystać z tej okazji, jaką daje przyroda, lub niepokornie starać się szarpać z rzeczywistością bez jakiejkolwiek szansy na postawienie na swoim.

9 komentarzy:

  1. Nie możesz mu załatwić jakiegoś lekarza? Co by zorientować się czemu gość nie lata?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem kogo łatwiej przetransportować- boćka do weta, czy weta do boćka ;)
    Mamy znajomego, który pewnie zrobi mu przegląd po kosztach. Musimy tylko zgrać terminy. Być może trzeba go będzie przejechać rentgenem, choć dobry lekarz dojdzie po dotyku.
    Mija trzy tygodnie, więc uziemienie spowodowane osłabieniem już powinno ustąpić. Tym bardziej, że potrafi sobie łyknąć ;) Właśnie przyszedłem do domu, bo mi pod piłę mało nie wlazł, chcąc pokazać, że już czas coś zjeść. No to jemy obaj :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe wiem że boćków nie powinno się nigdzie przenosić powinny pozostać tam gdzie znają teren itp. No nic na pewno sobie z nim poradzicie

    OdpowiedzUsuń
  4. No zaglądam tu, a tynie karmisz mnie nowymi nowinami ani pomysłami :-) Ja cały czas zastanawiam się jak obniżyć koszta mojego odludzia. cudem byłoby - własna produkcja prądu - myślałeś o tym ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Własna produkcja prądu, to inwestycja, która tylko w ograniczonym zakresie daje oszczędności na rachunkach za prąd. Najbardziej opłaca się kupić panel fotowoltaiczny z przetwornicą na 230V i podłączyć pod nią choćby bojler. Niestety jakiekolwiek magazynowanie w ten sposób wytworzonej energii nie jest ekonomiczne. Koszt zakupu akumulatorów jest zbyt wysoki, do tego mają zbyt krótki czas życia 6-7 lat i sprawność spada do zera. Za te pieniądze lepiej kupić energię od dostawcy.
    Drugi pomysł, a w zasadzie kilka pomysłów to już wykonanie we własnym zakresie prądnicy zasilanej wiatrem, lub silnikiem benzynowym przystosowanym do spalania gazu drzewnego. Niestety tutaj bez obsługowo się nie da. Najbardziej efektywny byłby mix wszystkich sposobów- fotowoltaiki, wiatru i agregatu, w zależności od potrzeb. Dwa pierwsze zasilają wszystko, co potrzebuje stosunkowo nie wiele prądu w długim czasie, zaś agregat tylko na czas "szczytu energetycznego". Mimo wszystko nawet własny nakład pracy przy budowie takiego systemu nie obniży znacząco kosztów, a lepienie z byle czego, to ciągłe awarie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest to tak sprytnie pomyślane, że jak się nie kręcisz d....zawsze z tyłu i niby wszystko można jednak ceny są tak ustawione, że się nie opłaca. To mnie irytuje :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pamietaj, że piszemy ciągle o wytwarzaniu energii na własne potrzeby. Pomyśl jak trudno sprzedać tą energię do sieci, jeśli dysponowałbyś jej nadmiarem. Niby przepisy są, ale monopol nie lubi niepokornych.
    Na zaspokojenie podstawowych potrzeb mojego domu potrzebuję agregat trójfazowy o mocy 4,5kW i nie biorę pod uwagę kilku urządzeń, dla których jest to o wiele za mało. Taki agregat spala w ciągu godziny 1,5l benzyny, albo gaz drzewny z ok. 10-15kg drewna... Na taki luksus można sobie pozwolić wyłącznie w sytuacjach awaryjnych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem że z energia to nie wiele da się wykombinować, ale myślę o jakimś domowym chowie mleko jaja - myślałeś o tym ?

    OdpowiedzUsuń
  9. O tym pomyślimy jak będziemy mogli zwierzętom poświęcić odpowiednią ilość czasu. Na razie jest jak jest, na rzucenie pracy nie ma szans. Do tego dochodzi skromność areału potrzebnego do hodowli. Wszystko trzeba byłoby kupować, więc z ekonomicznego punktu widzenia sprawa jest podobna do samodzielnego wytwarzania energii elektrycznej. Temat na przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń