Ocieplenie klimatu ma bez wątpienia wpływ na wpisy zamieszczane tutaj. Roboty cała masa, a że pogoda sprzyja, to blog odłogiem leży... Niestety trzeba się do tego przyzwyczaić i tyle.
Nad odludziem pojawiły się żurawie i dzikie gęsi. Sikorki sprawdzają budki lęgowe i pasowałoby jeszcze kilka dorobić, bo zainteresowanie przewyższa możliwości zakwaterowania. Przyroda zaczyna powoli budzić się do życia. Żeby za nią nadążyć, trzeba brać się do roboty. Jak zwykle wiele prac idzie torami równoległymi. Porządkowanie terenu zaczęliśmy od walki z kredą na przydomowej oczyszczalni. Jak wyglądało to miejsce zaraz po przeprowadzce można zobaczyć TUTAJ. Istne białe szaleństwo. Przez trzy lata kreda była systematycznie wypłukiwana przez deszcze, wybierana i wrzucana do wykopu na sadzawkę. Teraz wysypujemy nią podłoże pod wiatą. Teren jest tam zaniżony i trzeba sporo materiału na wyrównanie do planowanego poziomu. Kreda i kiepska ziemia nadają się na podbudowę znakomicie. Po zagęszczeniu wszystko zostanie przykryte tłuczniem i drobniejszym żwirem.
W tak zwanym międzyczasie powstaje pergola nad taras. Trochę krokwi i desek stworzy ocienione i zasłonięte od wzroku podążających naszą drogą podróżnych miejsce. Ponadto czas brać się za cięcie drewna na opał, ale żeby było, gdzie je złożyć trzeba wcześniej otynkować tylną ścianę garażu... Jak widać odludzie jest skomplikowanym systemem naczyń połączonych. Ruszenie jednego, pociąga za sobą reakcję w innym zakątku. Jakoś trzeba sobie radzić. Nie przywykłem do leżenia, więc nie narzekam na nudę i cieszę się każdą chwilą przy pracy. Kiedy pogoda pozwala poszaleć na zewnątrz, robota idzie na świeżym powietrzu. Gdy deszcze przelotnie zacinają i wiatr zrywa czapki z głów zajęć nie brakuje w domu. W "wolnych" chwilach prócz małego remontu i malowania ścian i sufitów siadam do sztalugi. Efekty tych malowanek przeznaczone są na aukcję dla znajomych bliźniaczek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz