Poczyniłem pewne zaniedbania w uprawie bloga i już zaczął zarastać zielskiem i krzaczkami. Niestety wszelkie inne dziedziny życia, poza pracą poszły także w odstawkę. Pracy jest za to co nie miara. Dwa różne zawody wykonywane równocześnie wymagają poświęcenia i przynajmniej jeszcze przez czas jakiś wszystko będzie wyglądało jak impresja nadpobudliwego artysty, który zamiast melisy wypił mocną kawę... A propos kawy, to się przydaje w sporych ilościach.
Po konkretnych mrozach i wysokim poziomie zaśnieżenia przyszła odwilż. Bez wątpienia skorzystały na tym nasze drzewa, które prawie po miesiącu pozbyły się lodowych kajdan. Na szczęście wytrzymały i tylko kilka gałęzi padło pod ciężarem lodu.
Teraz wszystko płynie. Śnieg z pól znika w tempie ekspresowym, tworząc okresowe strumienie. Nasza droga także płynie tworząc masę plastyczną, której opór trzeba pokonywać z napędem na cztery kopytka. Na szczęście poza zafajdaniem karoserii grubą warstwą błocka wszystko inne jest samą frajdą. Jazda bokiem, zarzucanie tyłem, to jest to, co osiołki lubią najbardziej. O powożącym nie wspominając ;)
Kilka wpisów czeka na dokończenie w wersji roboczej, ale na razie nie ma kiedy się nimi zająć. Świat realny nie daje szans wirtualnemu. Wreszcie jednak mogę połączyć coś, co uwielbiam robić dla czystej satysfakcji z pracą. Co prawda przydałoby się jeszcze dostawać za to godziwe wynagrodzenie, ale to byłby już nadmiar szczęścia. Przecież piniondze to nie fszystko...
Tylko tego czasu ciągle mało... Trzeba być cierpliwym, tego życzę wszystkim czytelnikom i sobie również :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz