Podtrzymywanie tradycji opanowaliśmy do perfekcji. Dwa pierwsze majowe dni zwykle spędzamy od świtu do zmierzchu pracując wokół domu. Poza ogólnym ogarnianiem otoczenia, porządków wszelakich wreszcie udało mi się skończyć huśtawkę.
Aż sam się dziwię jak wygodnie siedzi się na gołych deskach. Obok huśtawki stanął stół, ława... nie wiem jak to nazwać. W każdym razie rzeźbione w dębowym pniu. Było z tym troszkę roboty, bo waży koło setki i nie bardzo chciał współpracować.
Zbytnio nie przesadziłem ze "zdobieniami". Najzwyczajniej wykorzystałem to co podpowiadał sam układ słoi. Zaletą tego pniaka jest to, że byle wiatr go nie przewróci, niestety w konfrontacji z nieuważnym przechodniem wygra drewno.
W uzupełnieniu do poprzedniego posta Frędzel we własnej postaci.
Dziś pokazał swój talent wokalny- śpiewał w duecie z syreną ochotniczej straży pożarnej. Do the voice of poland muszą jeszcze poćwiczyć, ale do występów amatorskich taki poziom zupełnie wystarcza :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz