Bywają w życiu rzeczy, o których marzymy równolegle, bez zaangażowania. Piszę równolegle, bo marzenia te toczą się wraz z życiem nie przecinając go i prawie nigdy się nie spełniają. Takich marzeń równoległych jest całe mnóstwo. Każdy z nas ma takie niespełnione i równoległe...
Zawsze chciałem poznać pracę kowala, to było moje marzenie niezaangażowane, zwyczajnie nie robiłem nic, aby się spełniło. Odkąd żyję po swojemu na pięknym odludziu postanowiłem spełniać swoje marzenia równoległe, tak by wreszcie zaczęły być zaangażowanymi.
Kowalskiej roboty najlepiej jest się uczyć od mistrza. Niestety w pobliżu kuźni brak, a odwiedziny w jakiejś odleglejszej, z braku czasu są raczej niemożliwe. Bardzo dużo informacji można znaleźć w sieci, ale to czysta teoria. Żeby przejść do praktyki trzeba odwiedzić złomowisko. Tam o ile nie znajdzie się kowadła, to przynajmniej kawałek szyny kolejowej, która doskonale może je zastąpić, szczególnie w amatorskiej robocie. Potrzebne są jeszcze młotek i palenisko z odrobiną węgla drzewnego.
Kilka dni temu wybrałem się na złomowisko, gdzie znalazłem stosowny kawałek szyny i kilka innych gratów. Klepanie rozgrzanego do czerwoności kawałka metalu to bardzo uzależniające zajęcie. Świadomość, że można kształtować substancję, która dla innych może pozostać wyłącznie narzędziem, czy ładnym przedmiotem, daje niesamowite zadowolenie.
"Każdy jest kowalem swojego losu"- lepiej nie da się tego ująć. W spełnianie marzeń trzeba się zaangażować inaczej pozostaną tylko marzeniami, a kucie żelaza póki gorące to bardzo inspirujące zajęcie. Zapewne już niedługo w "Galerii na płocie" pojawią się pierwsze wykute marzenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz