Mija właśnie rok od pierwszych wpisów na blogu. Proces oswajania z nowym minął dość szybko. Na początku mojej przygody z pisaniem głównym założeniem było wyłącznie rejestrowanie wydarzeń z życia na odludziu. Z czasem doszedłem do wniosku, że pisanie pamiętnika w nowoczesnej formie nie jest jedynym celem. Zwyczajnie głupio jest nie podzielić się z innymi wiedzą nabywaną w szczególnych warunkach. Dla mnie jest to także forma kontaktu ze światem, może złudna, bo nie licząc kilku komentarzy nie otrzymuję żadnej informacji zwrotnej od osób, które tu zaglądają. Ciągle jednak mam nadzieję, że znajdą się tacy, którzy odezwą się poddając swoje pomysły na życie w oddaleniu od ludzi i cywilizacji. Być może będą i tacy, dla których nasza historia stanie się inspiracją.
Prowadzenie bloga wymaga cierpliwości i systematycznych wpisów. Do tej pory bywało z tym różnie. Czasem post gonił za postem i trudno było zorientować się co autor miał na myśli. Po czym następowały okresy ciszy, wiatr hulał po kątach i pies z kulawą nogą nie zaglądał w odludny zakątek.
Z pewnością duże znaczenie miała tu praca w dwóch całkowicie odmiennych od siebie miejscach, co przy sporym zaangażowaniu i jednoczesnym ogarnianiu otoczenia wokół domu nie sprzyjało pisaninie. Teraz jednak przyszedł czas wzięcia się za bloga i postanowiłem, że trzeba to zrobić trochę bardziej profesjonalnie niż do tej pory. Mam nadzieję, że moje starania stały się widoczne...
Ciągle się uczę, bo nie samym tekstem blog stoi. Trzeba czasem poganiać z aparatem, potem choć minimalnie obrobić fotki, co wiąże się z obsługą programów graficznych. Ciągle eksperymentuję z kolejnymi i jakoś nie mogę przekonać się do żadnego... Takie zwyczajne rozterki człeka, który mając wiele zainteresowań nie może poprzestać na kilku i im poświęcić się bardziej dogłębnie.
Kończąc ten pierwszy rok z blogiem chciałbym podziękować wszystkim cierpliwym i wyrozumiałym czytelnikom za to, że nie rzucają pomidorami...
Prowadzenie bloga wymaga cierpliwości i systematycznych wpisów. Do tej pory bywało z tym różnie. Czasem post gonił za postem i trudno było zorientować się co autor miał na myśli. Po czym następowały okresy ciszy, wiatr hulał po kątach i pies z kulawą nogą nie zaglądał w odludny zakątek.
Z pewnością duże znaczenie miała tu praca w dwóch całkowicie odmiennych od siebie miejscach, co przy sporym zaangażowaniu i jednoczesnym ogarnianiu otoczenia wokół domu nie sprzyjało pisaninie. Teraz jednak przyszedł czas wzięcia się za bloga i postanowiłem, że trzeba to zrobić trochę bardziej profesjonalnie niż do tej pory. Mam nadzieję, że moje starania stały się widoczne...
Ciągle się uczę, bo nie samym tekstem blog stoi. Trzeba czasem poganiać z aparatem, potem choć minimalnie obrobić fotki, co wiąże się z obsługą programów graficznych. Ciągle eksperymentuję z kolejnymi i jakoś nie mogę przekonać się do żadnego... Takie zwyczajne rozterki człeka, który mając wiele zainteresowań nie może poprzestać na kilku i im poświęcić się bardziej dogłębnie.
Kończąc ten pierwszy rok z blogiem chciałbym podziękować wszystkim cierpliwym i wyrozumiałym czytelnikom za to, że nie rzucają pomidorami...
zazdrtoszczę tej ucieczki z miasta... marzę o czymś takim...
OdpowiedzUsuńWitaj Wiosno! :)
OdpowiedzUsuńMiło Cię widzieć na odludziu. Marzenia się spełniają, czasem trzeba im troszkę w tym dopomóc...