poniedziałek, 8 grudnia 2014

Samowystarczalność czy uzależnienie

 Poniższy wpis wynikł z kilku rozmów na temat daleko posuniętej autonomii, jakie miałem okazję przeprowadzić z ludźmi, którzy żyją ideą całkowitego odcięcia się od świata zewnętrznego. Jest to wyłącznie moja opinia na ten temat.

Samowystarczalność bywa marzeniem niezależnych, modą niepokornych i koniecznością dla żyjących w oddaleniu od cywilizacji. Z konieczności przynależę do tej trzeciej grupy. Biorąc pod uwagę realia całkowita samowystarczalność to utopia. W końcu nawet, gdy wszystko poukładamy w życiu na swój sposób przyjdzie chwila, gdy zaboli ząb. Znam speców, którzy potrafią sobie radzić i w takich sytuacjach, ale więcej ma to wspólnego z kowalstwem niż stomatologią ;) Niestety całkowitej samowystarczalności nie da nawet zbudowanie pustelni w Bieszczadach.

Uniezależnienie od świata zewnętrznego, choćby po to by nie płacić rachunków za prąd jest mało sensowne ekonomicznie. Zakup jakichkolwiek urządzeń do jego samodzielnej produkcji znacząco przekracza wartość prądu kupionego od dostawcy. Do tego urządzenia magazynujące energię elektryczną, czyli wszelkie UPSy i akumulatory nie dość, że są drogie, to jeszcze wymagają wymiany co kilka lat z uwagi na spadającą z czasem ich sprawność. Jedynym uzasadnieniem do zakupu agregatu prądotwórczego wydaje się być potrzeba zabezpieczenia się na wypadek przerw w dostawie energii elektrycznej. Jednak i to urządzenie będzie w  stanie utrzymać w działaniu tylko najprostsze odbiorniki domowe. Można zapomnieć o zasilaniu płyty indukcyjnej, czy trójfazowej pompy głębinowej. Lodówka, kilka energooszczędnych lampek LED, pompka obiegowa w centralnym ogrzewaniu i nie wiele więcej... Chyba, że stać nas na sprzęt za kilka tysiączków, który zasili pół wioski...

Moje podejście do samowystarczalności opiera się bardziej na umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Dobrze być gotowym na nieprzewidziane. Walka z systemem dla samej idei jest według mnie bezsensowna. Oczywiście samodzielne pieczenie chleba, czy wyrób wędlin można traktować jako przejaw takiej walki. Jednak ja robię to wyłącznie dla własnego zdrowia i zdaję sobie sprawę z tego, że nie uda się przekonać ludzi, którzy czekają przy poboczu drogi na samochód z piekarni, który przywiezie im świeży chleb pełen polepszaczy i innego chemicznego świństwa... Co ciekawe ci sami ludzie bardzo często mają w swoich domach piece chlebowe i dobrą mąkę z własnych zbóż. Wygodnictwo jednak zwycięża.
Autonomia dla własnego dobra ma sens, tworzenie chorej ideologii może być wyłącznie napędem dla jednostek aspołecznych.

Dla równowagi trzeba jeszcze dodać jak bardzo stajemy się uzależnieni od wszelkich nowych technologii, opartych na dużym zapotrzebowaniu w energię elektryczną, które w założeniu mają ułatwiać życie.
W sytuacji katastrofalnej awarii zasilania tzw. blackout'u mogą być przyczyną totalnego paraliżu i zagrażać życiu. Wypośrodkowanie ma tu dość istotne znaczenie. Nigdy nie chciałbym znaleźć się w dużym mieście pozbawionym energii elektrycznej przez dłuższy czas. Na odludziu takie zdarzenia nie są niczym niezwykłym i nie stwarzają niczego więcej poza dyskomfortem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz