niedziela, 5 stycznia 2014

Niby wiosna

Pogodę mamy wiosenno-jesienną. Trudno kreślić w zasadzie bliżej której z nich znajduje się to co widzę dookoła. Z jednej strony wypłowiałe trawy na miedzach, resztki przegniłych liści zamiecionych przez wiatr pod płot. Z drugiej, żonkile i narcyzy zagubione w pogodowych przepychankach wychylające się nieśmiało nad ziemią, jakby patrząc, co z tego wszystkiego będzie. Bo może a nuż już wiosna... i żeby się nie spóźnić...
Do tego dokłada się także nastrój w konkretnej chwili. Mimo stycznia słonko potrafi wykrzesać z siebie sporo mocy, choć kąt padania światła nie wielki i nie daleko ma słoneczko od wschodu do zachodu.
Łatwo można ulec złudzeniu, że za chwilę usłyszę skowronki...

Rok temu nie było aż tak ciepło. Ot zwyczajne zimowe bujanki, od śnieżycy po odwilż. Dopiero marzec przypomniał jak wygląda prawdziwa zima. Przez ponad dobę byliśmy odcięci od świata.
I choć jakoś zbyt mocno mi to nie przeszkadzało, to jednak znaczne ograniczenie możliwości przemieszczania się przywołują myśli o tym, że jesteśmy zdani tylko na siebie. W domu na odludziu trzeba mieć odpowiednią ilość zapasów i sprzętu. Przyroda nie wybacza niepokornym. Najczęściej człowiek dowiaduje się o tym w górach. Jednak jak pokazały nasze zeszłoroczne doświadczenia można stracić orientację na drodze, którą  się zna, a którą przesypały półtorametrowe zaspy zrównując ją z otaczającymi polami. Przejście dwóch kilometrów w śnieżycy zajęło mi wówczas półtorej godziny. Gdybym nie wyszedł po żonę, to zapewne sama nie byłaby w stanie dotrzeć do domu. Była to sytuacja zagrażająca życiu. Mimo doświadczenia
i wyrobienia w pieszych wyprawach dostaliśmy wtedy nieźle w kość. Do domu wróciliśmy po trzech godzinach u kresu sił.

Droga do nieba- jak nazywamy naszą drogę przez pola. Niebo to to u góry ;)

Droga do domu i śniezyca

Odkopuję czerpnię powietrza do kominka.
Zaspa na tarasie- półtora metra śniegu

Wjazd na posesję, brama zablokowana w zaspie.

Dom od strony wejścia i dzielne osiołki, które dopiero w ubitym śniegu nie dały rady się przebić.

Pan pługowy też miał kłopoty- wyciągała go koparka

Droga do domu już po interwencji odnośnych służb zimowego utrzymania.

Hand made- tymi ręcami ;)
 Wcale nie chce mi się oglądać podobnych obrazków w tym roku. Dlatego uważam, że odpowiednie rozłożenie opadów śniegu w czasie, byłoby wysoce stosownym ze strony Matki Natury, za co byłbym jej niezmiernie wdzięczny :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz