niedziela, 5 stycznia 2014

Przerąbane...

Mieszczuch. który waży się na zamieszkanie na wsi ma przerąbane... Prostą wydawałoby się rzeczą jest cięcie i łupanie drewna na opał. Ale pierwszy dylemat spotyka człowieka już w chwili gdy szuka odpowiednich narzędzi. Zakładając oczywiście, że nigdy takowymi się nie posługiwał. Moje doświadczenie jak zwykle przyszło razem z wiedzą zaczerpniętą z sieci, a dopiero później zostało solidnie wsparte praktyką. Zabiera to jednak sporo czasu i bardzo często można odnieść wrażenie, że błądzi się jak dziecko we mgle...
Choćby zakup piły łańcuchowej. Co wybrać- elektryczną, czy spalinową? Jakiej mocy, z jakiej długości prowadnicą? Z marketu, czy coś markowego... Pytań tysiące, a na każdym forum fachowcy piszą co innego. Trudno w gąszczu odpowiedzi wynaleźć te wartościowe i jakoś przełożyć na własne potrzeby. Co poradzić w takiej chwili? Przede wszystkim zdrowy rozsądek.
Na początek trzeba zadać sobie pytanie jakiego prace będziemy wykonywali piłą. Czy wystarczy nam taka do zastosowań amatorskich, czy może już półprofesjonalna. Jeśli cięcia mamy nie wiele, a przekroje drewna będą niewielkie, do tego blisko miejsca cięcia jest zasilanie w energię elektryczną, to wystarczy nam zwykła piła elektryczna.
Jeśli zaś ciętego drewna będzie sporo- jak w moim przypadku, trzeba rozważyć zakup piły o napędzie spalinowym. Do tego jeśli rozważamy jeszcze ewentualne wycinanie drzew choćby w sadzie, to warto zainwestować w sprzęt półprofesjonalny. Granicę wyznacza moc silnika. 1-2 koni mechanicznych- sprzęt amatorski, 2-3 półprofesjonalny, od 3KM profesjonalny.

Czy warto kupować sprzęt w marketach budowlano-ogrodniczych?
Moim zdaniem zakup piły, która kosztuje poniżej tysiąca złotych i ma moc 2KM, to wizja rychłych kłopotów z obsługą i strata czasu na wizyty w serwisach. Marketówek po okresie gwarancji nawet nie chcą tam przyjmować do naprawy. Życie na wsi jest brutalne, więc należy do niego należycie się przygotować. Pseudo oszczędzanie przy zakupie pociągnie za sobą dwukrotnie, albo nawet trzykrotnie wyższe wydatki. W ostateczności i tak trzeba będzie wysupłać tego tysiaka na coś lepszego. Nie można także przeginać w drugą stronę. Piła 5,7KM pali sporo więcej od tej 2 konnej, więc nie warto nikomu niczego udowadniać, chyba że ktoś ma kompleksy i dużo kasy...

Jak posługiwać się piłą?
Szczegóły oczywiście w instrukcji obsługi, z którą warto się zapoznać. Ale należy zwrócić uwagę na kilka spraw.

Odpowiednia mieszanka oleju z benzyną.
Nadmiar oleju objawia się dymieniem z wydechu, może doprowadzić do tzw. zarzucania świecy zapłonowej- piła nie chce palić. Ten przypadek akurat jeszcze idzie uratować. Gorzej jeśli oleju damy za mało- tu należy przypomnieć znane powiedzenie- żeby jechać, trzeba smarować.

Smarowanie łańcucha.
Olej do smarowania łańcucha powoduje zmniejszenie oporów przesuwu ogniw w prowadnicy, do tego skutecznie schładza i łańcuch, i prowadnicę. Trzeba o tym pamiętać, bo o ile łańcuch to wydatek 50zł, to prowadnica kosztuje powyżej stu. Nie warto oszczędzać lejąc olej silnikowy ( co gorsze przepracowany), albo rzepakowy. Prędzej, czy później takie oszczędności wyjdą nam bokiem.

Ostrość łańcucha.
Nie warto ostrzyć łańcucha mechanicznie. Kilkukrotne ostrzenie szlifierką kątową na specjalnym statywie w serwisie skróci żywotność łańcucha. Ostrzymy sami, odpowiednio dobranym pilnikiem z tzw. prowadnikiem. Jest to specjalna nakładka ustalająca odpowiednie kąty pracy. Każde ogniwo ostrzymy w kierunku na zewnątrz przez trzy- czterokrotne przesunięcie pilnikiem. Naostrzenie łańcucha zajmuje niewprawnemu mieszczuchowi nie więcej niż kwadrans. Oczywiście ostrzymy nie zdejmując łańcucha z prowadnicy.
Objawem jednostronnego naostrzenia łańcucha jest skręcanie prowadnicy w ciętym drewnie. Łańcuch szybciej "zbiera" materiał z jednej strony- tej lepiej naostrzonej.

Czystość podzespołów.
Brudny filtr powietrza zwiększa zużycie paliwa. Zapchana wiórami zmieszanymi z olejem osłona łańcucha, może znacząco nie blokuje ruchu samego łańcucha, ale możliwe jest zapchanie kartera, z którego olej wypływa na łańcuch. Brak smarowania- wiadomo, jak w przysłowiu...

Tępy łańcuch- przypalone ślady na przekroju drewna. Skutki- niska efektywność, zwiększone zużycie paliwa, łańcucha i prowadnicy. Objawy- piła nie wchodzi pod własnym ciężarem w drewno, spod łańcucha sypie się pył, a nie wióry, z rzazu wydobywa się dym.

Czysty przekrój- ostry łańcuch, piła wchodzi w drewno pod własnym ciężarem

Pilnik z prowadnikiem- koszt dziesięciu ostrzeń mechanicznych w serwisie, których nie wytrzyma żaden łańcuch

Obsługa piły nie jest trudna, więc dysponując odpowiednią ilością pieniędzy na jej zakup i wolnego czasu na pracę przy drewnie, zaoszczędzimy na kupowaniu drewna przygotowanego. Do tego warto czasem podbudować swoje ego prawdziwie męską pracą ;)


Siekiera.
Będzie krótko- siekiera rozłupująca i odrobina koordynacji ruchów. Po takiej robocie człowiek czuje, że mocno trzyma swoje życie we własnych rękach. Satysfakcja gwarantowana. Do tego żona wie, że ma w domu faceta... :)


Podsumowanie tego przydługiego posta.
Mój sprzęt nie nawala. Piła służy do cięcia, a nie do leżenia w serwisie. W ciągu dwóch sezonów przerobiłem około 30 metrów sześciennych drewna i popełniłem jedną więźbę dachową. Wszystko na jednym łańcuchu ostrzonym własnoręcznie. W tym czasie zużyłem prawie 5l bańkę oleju do smarowania. Łańcuch nie różni się zbytnio swym wyglądem od czasu gdy kupiłem piłę.
Jeśli producenci sprzętu jakiego używam zgłoszą się do mnie z odpowiednią propozycją, to myślę, że możemy dogadać się w sprawie satysfakcjonującej obie strony reklamy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz