Zainspirowany pewną rozmową o motoryzacji postanowiłem napisać kilka słów o podróżowaniu Samurajem. W nomenklaturze odludzia nazywamy go srebrnym osiołkiem, może dlatego, że potrafi pokonać trudny teren i jest najzwyczajniej w świecie uparty. Mogę tylko dodać, że jego kierowca również, więc "dogadujemy" się wyśmienicie...
Samuraja można albo pokochać miłością dożywotnią, albo podobnie go znienawidzić, i trudno powiedzieć dlaczego tak jest. Jednak nasz osiołek ma na odludziu zapewnioną emeryturę i okresowe przeglądy techniczne, a to chyba o czymś świadczy... :)
Nigdy nie leciałem promem kosmicznym, ale podejrzewam, że jazdę Samurajem można spokojnie porównać do startu orbitera. Przypięty pasem do fotela, mając wokół siebie tylko tyle miejsca, ile potrzeba do wciskania nogami wysoko zawieszonych pedałów. Gdzie lewe kolano najczęściej jest przy tym sine od ciągłego obijania o drzwi. Zmiana biegów, a szczególnie włączanie najwyższego zmusza pasażera do przechylania nóg w prawo. W innym przypadku obrywa lewarkiem. Plusem małej przestrzeni wewnątrz jest możliwość zamknięcia drzwi pasażera z fotela kierowcy, bez zbytniego wychylania się. Dostęp rękami do tylnych siedzeń, a nawet czegoś, co tylko z nazwy przypomina bagażnik jest także bezproblemowy. Całą przestrzeń wewnątrz autka mam "pod ręką".
Jazda Samurajem jest pełna niesamowitych wrażeń. Bardzo głośny silnik, wibracje i wycie skrzyni rozdzielczej. Przy prędkościach powyżej 50km/h łopocząca plandeka, która przy 90km/h sprawia wrażenie, jakby chciała kontynuować jazdę samodzielnie, wydając przy tym niesamowity szum. Hałas nie pozwala słuchać radia i poważnie utrudnia rozmowy, zmuszając do ciągłego przekrzykiwania. Wypisz- wymaluj startujący prom kosmiczny. Poza jednym parametrem- prędkością. Dla Samuraja zakres bezpiecznych prędkości kończy się na secie. Powyżej tej granicy, o ile uda się rozpędzić, zaczyna się strefa śmierci.
Naturalnym środowiskiem dla takich osiołków są wertepy. W czasie ich pokonywania autko miło mruczy i powoli pomyka do przodu nie łamiąc przy tym kręgów w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Powolne kołysanie w ciasnej przestrzeni sprzyja integracji załogi.
Najlepszą sztuczką jaką możemy zafundować osobom nieobeznanym z jazdą w terenie jest opuszczenie miejsca kierowcy i maszerowanie obok jadącego powoli samochodu... Miny pasażerów bezcenne :) Wystarczy włączyć zredukowany napęd tzw. 4L, wrzucić jedynkę, ruszyć i można śmiało wyskoczyć z autka. Trzeba jednak pamiętać o otwarciu szyby w drzwiach, tak, by można było jedną ręką kontrolować kierunek jazdy. Ja nazywam to wyprowadzaniem osiołka na spacer...
Takich numerów nie powinno się robić pomiędzy przeszkodami. Kręcenie kierownicą w ograniczonym zakresie może nie wystarczyć do ich ominięcia. Rumakowanie osiołkom nie przystoi ;)
Niepodważalną zaletą Samuraja jest wzbudzanie zainteresowania płci pięknej. Myślę jednak, że duże znaczenie w tej kwestii ma także wrodzony urok przystojnego kierowcy... Do tej pory nie zauważyłem, żeby jakaś kobitka uśmiechała się do pustego samochodu, a kiedy siedzę za kierownicą, to i owszem :)
Nie będę już dalej kontynuował tego tematu, bo życie mi drogie... Żona przeczyta i poza siniakami na kolanie i łokciu przybędzie kilka na fejsie...
Technicznie Sami jest zacofaną konstrukcją, z rdzewiejącą na potęgę karoserią. Niewątpliwą jego zaletą jest możliwość przeprowadzenia większości napraw we własnym zakresie, przy pomocy niewyszukanych narzędzi. Jak na prawdziwą terenówkę pali nie wiele i jest tani w utrzymaniu. Gdyby wszyscy jeździli Samurajami, to w naszym pięknym kraju nie byłoby potrzeba fotoradarów i autostrad. Na szczęście jeżdżą tylko nieliczni pasjonaci.
A Samuraj to.....?
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie, trafiłam z Muratora i tak sobie czytam od końca :)
Andy
Witaj Andy w gościnnych progach naszego odludzia :)
OdpowiedzUsuńSamuraj, a w zasadzie Suzuki Samurai jest jednym z najmniejszych samochodów terenowych. Stary i rdzewiejący, ale potrafi wyratować w opałach... Ostatnio wyciągnąłem nim z błota dwa razy większą terenówkę :)
Życzę miłej lektury :)