Kilka dni temu, po prawie dwóch miesiącach wróciła nasza kotka. Zanim przyszła do domu musiałem ją jeszcze zdjąć z drzewa, na które uciekła przestraszona przez psy. Na szczęście w sposób kontrolowany oboje wróciliśmy na ziemię nie sprawdzając w praktyce jak działa prawo Newtona.
Gabcia po powrocie jadła jak opętana. Niestety była chora, co objawiało się ciężką biegunką. Nie obyło się bez wizyty u weterynarza i kilku zastrzyków. Gabi powoli wraca do zdrowia. Weterynarz podejrzewa, że została przez kogoś zamknięta w jakiejś komórce lub spichlerzu. Twierdzi, że spotykał już ludzi, którzy łapali czyjeś koty i zamykali w pomieszczeniach, aby te pilnowały worka zboża przed myszami... Na wsiach kot ma łapać myszy, a do tego traktowany jest jak szkodnik. Jeden więcej, jeden mniej- bez różnicy.
Czasem gdy opowiadam o naszych zwierzakach zdarza się usłyszeć komentarz, że kot ma sam sobie zdobywać pożywienie, a jakiekolwiek leczenie to już brewerie właściciela. O szczepieniach nie wspominając. Gdy dochodzi do tematu sterylizacji, czy operacji widzę tylko szeroko otwarte oczy i wielkie zdziwienie. Kto to widział wywalić tyle kasy na kota i to w dodatku zwykłego dachowca. Przecież kotów jest tyle, że jak ten jeden padnie, to żadna strata. Koszt zabiegu i leczenia przewyższa wartość kota...
Wszystkimi naszymi zwierzakami zajmujemy się z taką samą troską i nigdy nie zastanawialiśmy się nad tym, czy warto płacić za leczenie psa przybłędy, którego pogryzły kleszcze. Staramy się jak tylko możemy, żeby każdy zwierzak jaki trafi na odludzie otrzymał wszelką pomoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz