Kilka dni temu Kajtek pojawił się na ostatni posiłek. Od sobotniego popołudnia nie przyleciał już ani razu.
Przez ostatni tydzień znikał na coraz dłuższy czas. Wracał w południe, albo dopiero wieczorem. Zjadał porcję kurzych serc i właził na swoje "gniazdo".
Trudno jest powiedzieć, co spowodowało, że postanowił odlecieć. Trudno jest także określić gdzie mógł polecieć. Być może wrócił na swoje stare gniazdo i tam jest dokarmiany przez ludzi, więc nie potrzebuje przylatywać do nas. Raczej nie postanowił porwać się na odlot do Afryki.
Poszukiwanie zdrowego i w pełni sprawnego bociana w takiej sytuacji nie ma żadnego sensu. Odległości jakie potrafi bez wysiłku pokonać są spore, poza tym raczej nie zechce posłuchać prośby do powrotu na odludzie...
Pomagając dzikim zwierzakom trzeba mieć świadomość, że kiedyś przyjdzie czas rozstania. Jeśli takie zwierze jest na tyle zdrowe, żeby ruszyć własną drogą, to można to tylko uważać za sukces.
Trzymiesięczny pobyt Kajtka na odludziu nauczył nas, że warto wysilić się i robić wszystko, co w ludzkiej mocy by ratować dzikie zwierzaki. Nie zawsze jest to łatwe i wymaga zdobycia sporej wiedzy, ale warte jest każdej chwili spędzonej w ich obecności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz